»
Rejestracja
»
Szukaj
»
Profil
»
FAQ
»
Użytkownicy
»
Grupy
»
Galerie
»
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
»
Zaloguj
Forum TITANIC - forum o Titanicu Strona Główna
->
Pasażerowie
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Na początek
----------------
INFORMACJE
Ogłoszenia
Przywitaj się!
O forum
Polska Encyklopedia Titanica
----------------
Polska Encyklopedia Titanica
Niezatapialny, nieosiągalny sen
----------------
Titanic Ogólnie
Katastrofa
Załoga i orkiestra
Pasażerowie
White Star Line
Sport
Pojazdy
Kolekcja Titanica
Materiały archiwalne
Filmy, książki, artykuły i inne o Titanicu
----------------
''Titanic" Jamesa Camerona
Filmy o Titanicu
Książki o Titanicu
Artykuły o Titanicu
Związane w inny sposób
Linki
Programy TV
W palarni
----------------
Nasza Twórczość
Nasze RPG
Statki inne niż Titanic
Galeria zdjęć
Pogawędki
----------------
O nas
Muzyka
Film
Książki
Inne
Gry i zabawy
Mr. Pink
----------------
Archiwum
Shoutbox
...
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
psrus
Wysłany: Wto 19:53, 25 Paź 2011
Temat postu:
"Ismay'ego"?? To takie dziwne i... hehe
Serio? Muszę spytać mojego znajomego, który studiował anglistykę, o tą odmianę... chociaż czy on to będzie wiedział...
A co do moich "wyczerpujących postów", tak, mówiłeś już raz czy dwa. Ja sam nie wiem co miałbym jeszcze o Ismay'u napisać. Z chęcia bym za to posłuchał, jak ci co niektórzy będący pierwszymi do rzucenia kamieniem w Ismaya (ups... Ismey'ego...), obroniliby swoje przekonanie, że był on egoistycznym potworem...
Tar-Minyatur
Wysłany: Wto 19:33, 25 Paź 2011
Temat postu:
Wiesz, Psrus, od dawna miałem to zauważyć (zresztą chyba już raz czy dwa zauważyłem): Twoje wypowiedzi są tak wyczerpujące, że nie ma czego już po nich pisać.
Mogę tylko zauważyć, że w gruncie rzeczy prawidłowy dopełniacz to "Ismay'ego", bo angielska wymowa kończy się samogłoską. A co do jego niewiedzy nt. statku - tak! Czy CEO Apple'a zna wszystkie tranzystory w iPhone'ach? Nie! Być może nawet dziesięciu. Bussinessman firmy na takim etapie rozwoju, jak White Star Line wówczas, jest zarządcą finansowym i nadzorcą inwestycyjnym, a nie człowiekiem, który potrafiłby sam poprowadzić statek przez Atlantyk.
Swoją drogą, niektóre starsze filmy lepiej oddają sprawiedliwość Ismay...owi.
psrus
Wysłany: Pią 20:42, 14 Paź 2011
Temat postu:
Ja się w końcu wypowiem w tym wątku i powiem co myślę o kwestii Ismay'a. Może bez komentarza zostawię wypowiedzi typu "był zawszoną wszą" (ciekawy byłbym tylko o uzasadnienie tego zdania). Ismay stał sie osobą wyklętą, a ja mam zamiar się z temu sprzeciwić w moim poście. Ja, gdybył był adwokatem, chętnie wystąpiłbym w obronie tego człowieka. To, co mu się przytrafiło to moim zdaniem niefortunny pech zdarzeń, jaki miał miejsce z nim w roli głównej. To co robił było po prostu bardzo niefortunne i pech sprawił że odwóciło się to przeciwko niemu.. Teksty typu, że był potworem, samolubem, czy kimś takim, naprawdę, są moim zdaniem wyrosłe na frustracji związanej ze skalą tragedii na Titanicu, a nie oparte na rzeczowej analizie. To samo obserwuję ze sprawą pozakmykanych bram w sektorze trzeciej klasy, o tym się już kiedyś wypowiadąłem w innym temacie... Jak to kiedyś określił jeden autor książki o Titanicu, czy ktoś inny, nieważne: że teraz można siąść w wygodnym fotelu i przy cieple kominka można wyrokować o tym czy o tamtym, nie próbując się wgłebić w motywy postępowań tego czy tamego...
Można mu zarzucić że świadomie odrzucił koncepcję zaproponowaną przez jednego z inżynierów ze stoczni Harland and Wolf, by zainstalować na Titanicu większą liczbę łodzi ratunkowych. Jednak sprawa jest bardziej skomplikowana. Po pierwsze Titanic spełniał wymogi ministerstwa ze 20 szalupami, co prawnie zapewniało że Titanic jest w każdym calu bezpieczny jeśli chodzi o kwestię potencjalnej ewakuacji ze statku. Poza tym, w tamtym czasie rola szalup była postrzegana inaczej niż dziś. Przez 40 lat do 1912 na północnym Atlantyku zginęły tylko 4 osoby, a z wszystkich statków, które w tym czasie uległy wypadkowi pasażerowie byli ewakuowani na inne statki gdy tamten jeszcze trzymał się na wodzie (nawet do wielu godzin). Szalupy były tylko środkiem do przeniesienia pasażerów, choćby w kilku turach, a nie wyładowania ich wszystkich za jednym razem na środek morza. W końcu nikt już nie wyobrażał sobie że statek może zatonąć prędzej niż w kilka godzin. Więc dla mnie odmowa Ismeya co do pomysłu jest uzasadniona zdroworzsądkowo.
Można mu zarzucić, że naciskał kapitana. A wy byście byli święci? To była wojna między White Star Line a Cunard, i tak jak zachował się Ismay, podejrzewam że zachowałby się każdy inny armator w takiej sytuacji. Kapitan też nie jest bez winy, bo nie można ulegać. Poza tym, moim zdaniem, czy to się różniłoby od tego kiedy poprosilibyśmy kierowcę w taksówce żeby przyśpieszył, albo maszynisty jadącego pod presją rozkładu? Czy Ismay naciskał mając w umyśle obraz toni oceanu zatopionej w gęstych mrokach nocy gdzie czają się rozsiane góry lodowe? Był armatorem statku, i gdyby zdawał sobie sprawę z tego, że nadmierna prędkość może doprowadzić chociażby do niewielkiej kolizji, to podejrzewam że nie naciskał by (w końcu naprawa statku kosztuje) na kapitana. Tak jak on sobie tego nie wyobrażał, tak samo kapitan, i chyba wszyscy na statku i poza nim. Niestety, to był skutek dobrej passy i szczęścia w prowadzeniu statków na szlaku północnoatlantyckim przez wiele lat. Pech (a może przeznaczenie?) trafił na Ismaya, a równie dobrze mógłby być ktoś inny, i to jemu by sie oberwało. Może to zagranie Ismaya nie było zbyt chwalebne, owszem, zgadzam się, ale trzeba je, jak i wszystkie inne, rozpatrywać nie tylko z naszej teraźniejszej perspektywy.
Można mu zarzucić że w nocy poczas ewakuacji wariował (jak choćby incydent z oficerem Lowem przy łodzi, mam nadzieję że wszyscy wiedzą o co chodzi? Zresztą: zobaczcie sami
http://www.youtube.com/watch?v=1gFvrJhpNPk
tak to mniej więcej wyglądało), i że wszedł do jednej z szalup. Ale czy was nie zawiodłyby nerwy? Nie wyobrażajmy sobie katastrofy Titanica że miała to być jakaś idylla, to też byli ludzie, Ismay jak nikt zdawał sobie sprawę z tego co się za godzinę wydarzy, Andrews powiedział mu to wprost. Co może w takiej sytuacji myśleć człowiek, i to w takiej pozycji jak Ismay? No tak, my siedząc w wygodnym fotelu przy kominku potrafimy zachować trzeźwość myślenia, ale czy możnaby zachować trzeźwość myślenia wtedy?? Ismay wszedł do łodzi, dlaczego wyobrażamy to sobie jako jakiś dowód egoizmu, czy czegoś w tym stylu? Może to był impuls? Czy wiemy, czy Ismay żałował tego impulsu, tego że się uratował, czy nie? Każdy posiada pewien instynkt przetrwania i jest on bardzo silny. Czy po katastrofie był pewnym siebie, nieskuroszonym potworem? Nie - sfiksował psychicznie - z czego wyciągnijcie już wnioski sami. Nigdy taki nie był i tak. Ismay do 15 kwietnia 1912 był osobą budzacą poważanie i klasycznym okazem edwardiańskiego gentelmena, człowiekiem życzliwym, ciepłym i o nienagannych manierach.
Cytat:
Dziwi mnie, że Ismay w gruncie rzeczy tak mało wiedział o statku. W czasie przesłuchania okazało się, że nie wie, ile było przedziałów, ilu oficerów ("siedmiu lub dziewięciu" (?!)), którzy z nich przeżyli, nie był pewny ilu było radiooperatorów, czy szalupy były oznaczone nazwą statku i czy wszystkie zostały zebrane przez Carpathię. Rozumiem że to, iż nie chciał wiedzieć, kto zginął, mogło być spowodowane tym, że chciał się odciąć od katastrofy, ale proszę... Mógł nie znać technicznych szczegółów, ale chyba są rzeczy, którymi należy się zainteresować i które na pewno mu przekazano.
A ja się zastanawiam dlaczego ktoś wymaga by miałby to wiedzieć? Czy on był maniakiem Titanica, tak jak my dziś, że znał wszystkie jego detale? Nawet ja wielu z nich nie znam/nie pamiętam. Ismay był człowiekiem biznesu i jako prezes White Star Line miał inne sprawy na głowie niż zapamiętywanie ilu Titanic ma oficerów, bo jak wysiądzie w Nowym Jorku to będzie takie ważne...
Słoneczko;D
Wysłany: Pią 20:40, 13 Sie 2010
Temat postu:
Ja również nie lubię Ismaya. Lecz trzeba się postawić w jego sytuacji. Sądzę że większość z nas również też by wsiadła do szalupy. Dobrze że przynajmniej pomagał kobietom i dzieciom. Jednakże przekonanie jakoby wywierał on presję na kapitanie jest prawdopodobnie fałszywe. Ismay pogodził się z tym że Błękitnej wstęgi nie zdobędzie, mógł jedynie chcieć pobić rekord prędkości Olimpica. Według wikipedi ''Wydaje się to możliwe jednak nie ma na to wystarczających dowodów". Po katastrofie odpokutował przecież swoje zachowanie. Zrezygnował z fotela w White Star Line, no i dręczyły go wyrzuty sumienia. Jednak tego, że rozgłaszał ploty o Mudrochu nigdy mu nie wybaczę!
TITANICzna
Wysłany: Śro 12:37, 04 Sie 2010
Temat postu:
Wiem, że odgrzebuję, ale...
Dziwi mnie, że Ismay w gruncie rzeczy tak mało wiedział o statku. W czasie przesłuchania okazało się, że nie wie, ile było przedziałów, ilu oficerów ("siedmiu lub dziewięciu" (?!)), którzy z nich przeżyli, nie był pewny ilu było radiooperatorów, czy szalupy były oznaczone nazwą statku i czy wszystkie zostały zebrane przez Carpathię. Rozumiem że to, iż nie chciał wiedzieć, kto zginął, mogło być spowodowane tym, że chciał się odciąć od katastrofy, ale proszę... Mógł nie znać technicznych szczegółów, ale chyba są rzeczy, którymi należy się zainteresować i które na pewno mu przekazano.
Przypomniały mi się ruskie filmy, w których nikt nic nie wie i niczego nie pamięta.
Tar-Minyatur
Wysłany: Sob 21:23, 13 Wrz 2008
Temat postu:
Ja z kolei jestem empirystą; udowodnijcie, że Ismay nalegał na zwiększenie prędkości, ja ponownie rozważę swój stosunuek do niego.
martuńka
Wysłany: Sob 17:00, 13 Wrz 2008
Temat postu:
MattVanSaber napisał:
Też uważam że nie należy mu się rozgrzeszenie, ani żadna sympatia bo na pewno nie zachował się odpowiednio, ale też nie można obarczać go całą winą za to co się stało...
Ale w ogóle nie mam zamiaru obarczać go całą winą... przecież tak naprawdę w dużym stopniu katastrofa była spowodowana nieszczęśliwym zbiegiem wielu okoliczności niezależnych od Ismaya ani też od nikogo innego...
Stardust
Wysłany: Sob 14:19, 13 Wrz 2008
Temat postu:
Bo przecież to nie tylko jego wina...
Farkas
Wysłany: Sob 14:16, 13 Wrz 2008
Temat postu:
MattVanSaber napisał:
Też uważam że nie należy mu się rozgrzeszenie, ani żadna sympatia bo na pewno nie zachował się odpowiednio, ale też nie można obarczać go całą winą za to co się stało...
Ani mi w głowie robić z niego "kozła ofiarnego" (większego niż jest xD) i zrzucać na niego winę za wszystko, co to to nie;)
perek
Wysłany: Sob 12:01, 13 Wrz 2008
Temat postu:
Jak już wielokrotnie pisaliśmy na forum, na zatonięcie Titanica złożyło się wiele czynników, wielu ludzi dopuściło się zaniedbań. Dlatego mój stosunek do tej postaci jest jak najbardziej neutralny.
rifi77
Wysłany: Sob 9:32, 13 Wrz 2008
Temat postu:
Całą na pewno nie...
MattVanSaber
Wysłany: Sob 1:01, 13 Wrz 2008
Temat postu:
Też uważam że nie należy mu się rozgrzeszenie, ani żadna sympatia bo na pewno nie zachował się odpowiednio, ale też nie można obarczać go całą winą za to co się stało...
Farkas
Wysłany: Pią 20:32, 12 Wrz 2008
Temat postu:
Cóż, muszę przyznać, że kiedyś bardziej go nieznosiłam niż teraz, ale nigdy nie wzbudzi mojej sympatii, to pewne.
martuńka
Wysłany: Pią 20:28, 12 Wrz 2008
Temat postu:
Tar-Minyatur napisał:
O, przepraszam. Moja postawa wobec Ismaya jest odwrotnością postawy reszty forum, podobnie jak zdanie o plotkach o Murdochu.
Tak Tar trudno by było tego nie zauważyć.
MattVanSaber napisał:
Wybaczcie mi tą małą literówkę w nazwie. A co do Ismay'a to to wydaje mi się iż jesteście zbyt surowi dla niego. Uważam tak dlatego iż w każdym człowieku w jakimś stopniu istnieje żądza sławy, a po drugie nie każdego stać na takie poświęcenie jak np. Smith'a i chyba każdy z nas boi się śmierci. Podejrzewam że większość z nas będąc w sytuacji Ismay'a zachowało by się podobnie. Natomiast to co rozpowiadał o Murdoch'u jest godne potępienia. Z drugiej strony jednak wydaje mi się iż poczucie winy, które nosił w sobie do końca życia było i tak dużą karą...
Myślę że w pewnym stopniu masz racje. Jednak nie na tyle by można było 'rozgrzeszyć'
Ismaya. To też zdania o nim nie zmienię.
Tar-Minyatur
Wysłany: Pią 8:12, 12 Wrz 2008
Temat postu:
O, przepraszam. Moja postawa wobec Ismaya jest odwrotnością postawy reszty forum, podobnie jak zdanie o plotkach o Murdochu.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Bright
free theme by
spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin