»
Rejestracja
»
Szukaj
»
Profil
»
FAQ
»
Użytkownicy
»
Grupy
»
Galerie
»
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
»
Zaloguj
Forum TITANIC - forum o Titanicu Strona Główna
->
Załoga i orkiestra
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Na początek
----------------
INFORMACJE
Ogłoszenia
Przywitaj się!
O forum
Polska Encyklopedia Titanica
----------------
Polska Encyklopedia Titanica
Niezatapialny, nieosiągalny sen
----------------
Titanic Ogólnie
Katastrofa
Załoga i orkiestra
Pasażerowie
White Star Line
Sport
Pojazdy
Kolekcja Titanica
Materiały archiwalne
Filmy, książki, artykuły i inne o Titanicu
----------------
''Titanic" Jamesa Camerona
Filmy o Titanicu
Książki o Titanicu
Artykuły o Titanicu
Związane w inny sposób
Linki
Programy TV
W palarni
----------------
Nasza Twórczość
Nasze RPG
Statki inne niż Titanic
Galeria zdjęć
Pogawędki
----------------
O nas
Muzyka
Film
Książki
Inne
Gry i zabawy
Mr. Pink
----------------
Archiwum
Shoutbox
...
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
tomek_s_1990
Wysłany: Czw 22:52, 02 Lis 2017
Temat postu:
Przeczytaj " W cieniu Białej Gwiazdy", tam wszystko to, co dotyczy Lowe'a, a nie jest jego osobistą relacją z główną bohaterką, jest oparte na faktach z jego życia.
ufo1987
Wysłany: Wto 15:14, 31 Paź 2017
Temat postu:
Przydałaby mi się jeszczxe taka fajna biografia jak w przypadku Boxhala
Emhokr
Wysłany: Sob 7:07, 15 Paź 2016
Temat postu:
Wrócę ze szkoły (i odzyskam pożyczonego Mamusi laptopa ) to o spotkaniu z Lightsem napiszę.
Opis rewolucji nie zachwyca. Chodziło o przedstawienie jej we Władywostoku. Wyszło pomieszanie z poplataniem. Ale zgadzam się z Tobą, dla nich to nie jest bliska historia, nie tak, jak dla nas. Oni bardziej się martwili, że nikt im nie chce węgla spod Walii wyciągać, bo maluczcy sie buntują i forsy chcą za robotę... Nie do pomyślenia!
Natomiast wspomina, jak jakiś z jeńców opowiadał, iż ktoś z wyższej załogi machał mu bronią przed nosem... nie wiem czemu, ale mam dziwne skojarzenia ;p Kto był pierwszy do wyciągania swego ukochanego browninga? ;p
tomek_s_1990
Wysłany: Pią 20:01, 14 Paź 2016
Temat postu:
Emhokr napisał:
Chyba najbardziej mnie irytowało zwiekszanie objętosci książki przez opisywanie historii, np rewolucji bolszewickiej. Niby ok, tak, Lowe to widział, ale wydaje mi się, że lepiej było skupić się na nim, niż na opisywaniu wydarzeń we Władywostoku. Zainteresowani historią tło znają, a ci, co nie znają zawsze mogą coś przeczytać - jak nie w tomiszczach opasłych to via net.
Może cały ten czas alkoholizował się
? A tak na serio, prawdopodobnie Inger Sheil nie miała wystarczającej wiedzy na temat tego okresu jego życia. Dlatego milczenie źródeł zastąpiła opisami z historii powszechnej. Swoją drogą, może taki opis ma jakąś wartość poznawczą dla Anglików. Nam wydaje się to zbytkiem, gdyż w naszej kulturze mamy aż nadmiar różnych historii odnoszących się do wydarzeń rewolucyjnych....w szczególności zaś tych bardzo jaskrawych i po przeczytaniu zapadających głęboko w pamięć. Może w Anglii nie ma tak powszechnej świadomości o przebiegu rewolucji. Tak jak Wajdzie kiedyś zarzucano, że pomysł prowadzenia powstania w kanałach jest czymś niemożliwym.
Jakie Sheil przywołała obrazy rewolucyjne?
Napisz może coś więcej o spotkaniu Lowe;a z Lightollerem bo to może być ciekawe.
Emhokr
Wysłany: Śro 8:27, 12 Paź 2016
Temat postu:
Jakbi o calej reszcie...
Marek94
Wysłany: Śro 1:31, 12 Paź 2016
Temat postu:
Nudź nudź bo ciężko coś znałeś o nim w naszym języku
Emhokr
Wysłany: Wto 22:45, 11 Paź 2016
Temat postu:
Jest spora szansa, ze widział w tym trampolinę w sprawach kariery. Masoneria nie wywaliła go w gore w karierze.
Poza tym podobno chcial kandydować na burmistrza Deganwy. Ale tego tez nikt nie wie - to mogl byc celowy zabieg polityczny grupki, z ktoś się trzymal. Dzialal sobie w lokalnej społeczności.
Szybko poszedł na emeryturę, chorowal.przede wszystkim nadciśnienie. Prawdopodobnie to ono bylo przyczyna wylewu w 1942 roku. Skończył na wózku inwalidzkim. Aktywny facet stal się więźniem swojego ciała. I nie byl taki stary, okolo 59 lat miał, kiedy doznal udaru. Zmarł we własnym domu 12 maja 1944 roku.
Mysle, ze to jego nadciśnienie tez gdzies tam bylo związane z jego charakterem. A raczej odwrotnie 😉 Podobnie to urocze czerwienienie sie...
Byl kurduplem. Miał ok. 173cm, wazyl ok. 70. Jeden z niższych oficerów na Titanicu. Kapitan byl równie wysoki.. 😉
Nie jezdzil konno,nie miał prawa jazdy ( nie chcial, wystarczallo mu, ze ...umial prowadzić statki ). Kochal psy, miał terriera czarnego (zapomniałam nazwy rasy... Male,czarne, z dluga mordka...sa jeszcze białe, ale te maja krótkie pyski), często z nim spacerowal. Szczycil się tym, ze pies znal swoje miejsce (byl dosc rygorystyczny w domu, ale nie byl tyranem). NP.kladl kawałek jedzenia przed psem i zwierz nie ruszył bez pozwolenia ( phi...moj bez tresury jest tak mądry 😋). Za młodu zaś...wozil z Afryki zwierzaki egzotyczne. W swojej kabinie (teraz nie pamiętam czy byl po pierwszym juz egz oficerskim czy jeszcze nie).
Dobra. Dosc 😁 Bo moge dluuuugo nudzic 😁
Marek94
Wysłany: Wto 21:48, 11 Paź 2016
Temat postu:
Ciekawe co pchnęło go do wstąpienia,tyle dobrze że nie może to rzutować przynajmniej teoretycznie na jego wizerunek bo wstąpił już po katastrofie.Szkoda że nie zapisałaś tego tłumaczenia myślę że więcej ludzi by z tego skorzystało,mimo że w jakimś stopniu operuje angielskim to czytanie sprawia mi na tyle trudności że raczej nie sprostam takiej książce.
Emhokr
Wysłany: Wto 10:09, 11 Paź 2016
Temat postu:
Nie ma po pl.
Byl w loży masońskiej, byl. Od 6.05.1921, St. Trillo Lodge. Miał nr 2569.
Nigdy nie piastował wyższej godności. Byl członkiem szeregowym. Choc niektórzy bracia mieli nadzieje, zr będzie tam kimś więcej.
Ale na Titanicu byl aktywny mason wśród oficerów. Herbert Pitman. Z Abbey Lodge, od 1909 roku. Miał nr 3341.
A ze Pitman i Lowe to jedna wachta to kto wie? 😋😈
Przetlumaczylam kiedys te biografie czytając, na bieżąco, dla kogoś bliskiego, ale nie wpadłyśmy na pomysl zapisania plików.
Ale mam ochotę sama napisac-tym razem dużo poważniej niz w mojej książce, ktora jest mocno oparta na biografii Lowe'a, ale przeciez jest fikcją - jego biografie. Oczywiście to plan. Co prawda jest jeszcze drugi, szerszy, dotyczy oficerów znTitanica ale co i jak nie zdradzę. Niedługo będę w Walii i zobaczymy co mi się dokladnie we lbie urodzi. Dlatego nie powiem co planuje, co bym chciała itp bo musze dać radę z pewnymi rzeczami dookoła. 😉
Marek94
Wysłany: Pon 22:14, 10 Paź 2016
Temat postu:
Jest gdzieś wersja tej biografii po polsku ?
On był masonem ? bo zahaczyłaś o to a ja nie bardzo zrozumiałem
tomek_s_1990
Wysłany: Czw 15:30, 15 Wrz 2016
Temat postu:
A propos chińczyka - racja Emhokr, skakał za innym Chińczykiem na żaglowcach. Ten błąd nie zmienia jednak zasadniczo sensu wypowiedzi
Z łodzią było tak:
Podczas spuszczania łodzi na wodę, ta z powodu przechyłu statku, jedną stroną sięgała lustra wody, drugą stroną nadal wisiała jakieś 1,5 metra nad wodą. Lowe zapewne obawiał się, że jedna ze stron szalupy będzie dalej się zanurzać i nabierze wody zanim szalupa osiądzie. Dlatego zdecydował się zerwać ją z więzów, aby łódź spadła z wysokości ok 5 stóp (ok. 1,5 m) i sama opadła na powierzchnię wody.
Tak przynajmniej zrozumiałem opis, który Lowe zeznał przed senatorem Smithem
Z mojego obliczenia, zapewne obarczonego bardzo dużym błędem, wynika, że statek w tym czasie był zanurzony ok 9,45 stopnia .
Może Lowe nie chciał wydawać rozkazu i wolał, żeby to Moody podjął decyzję sam za siebie. Cóż Moody zapewne mógł też jakoś zatroszczyć się o siebie. Niestety, zapewne dynamiczna sytuacja na statku to uniemożliwiła, a szkoda młodego człowieka. Może trzymałby się blisko Lowe'a i pomógłby mu w powrocie do rozbitków.,,, A ile więcej naświetliłby nam obraz katastrofy swoimi zeznaniami...
Emhokr
Wysłany: Czw 14:56, 15 Wrz 2016
Temat postu:
Lowe skakał z chińczykiem wcześniej, dużo wcześniej, za żaglowców. Tu zaś ów azjata zdawał mu się martwy. Proste. A jak nie martwy, to uważał, że będzie martwy zaraz. Odszczekał to potem. Zrobiło mu się głupio, nigdy tego nie ukrywał.
A propo zejscia z pokładu - zgadzam się. Lowe uznał, że ktoś tam musi być, kto będzie oficerem, kto będzie to wszystko umiał ogarnąć. Ale rozkazu nie dostał. Co gorsza - nie wydał go. Był starszy stopniem. Moody był VI, Lowe V. Powinien w tym momencie wydać rozkaz. A to była samowolka
PS: Tomku - odwołujesz się do sytuacji z łodzią, a nikt nie wie, o co chodzi ;p
Mój pierwszy post to trochę prowokowania. Tomku, wiesz, że ja tak lubię ;)
tomek_s_1990
Wysłany: Czw 13:36, 15 Wrz 2016
Temat postu:
Lowe jak najbardziej jest dla mnie bohaterem. W trudnym położeniu zachował zimną krew, wiedział jak sobie poradzić w sytuacji, jego działania cechował pełen profesjonalizm. Wiedział jak posadzić szalupę w locie*; jak najlepiej przygotować szalupy na przyjęcie rozbitków; jako jedyny chyba potrafił zrobić użytek z żagla; jako jedyny popłynął na miejsce tragedii wyławiać rozbitków.
Lowe był jednocześnie postacią tragiczną. Jakąkolwiek decyzję podjąłby tamtej nocy, każda byłaby moralnie nie do końca właściwa. Brak próby ratowania rozbitków, byłby najgorszym wyborem. Natychmiastowe udzielenie pomocy poszkodowanym równałoby się samobójstwu i narażeniu życia przebywających w szalupie. Czekanie, "aż się przerzedzi" było najrozsądniejszą decyzją, ale jednocześnie bardzo okrutną. Lowe musiał sobie doskonale zdawać sprawę, że nie uratuje wszystkich, więc żeby uratować garstkę wyłowionych, musi poświęcić życie kilkuset osób w wodzie. To duże obciążenie jak na jednego człowieka. Został postawiony w okrutnej sytuacji, w której musiał wybierać mniejsze zło, którego ceną było życie ludzkie. Zapewne rozważania nad tym problemem nie dawały mu spokoju do końca życia.
Zarzuca mu się różne rzeczy, najpoważniejsze to przegonienie z szalupy 14 letniego chłopca, niechęć do podjęcia z wody Chińczyka, ewakuowanie się ze statku bez rozkazu.
Co do wygonienia chłopca. Lowe był posłuszny rozkazowi. Zresztą mój pogląd jest taki, że każde życie ma jednakową wartość, zarówno kobiet, dzieci jak i mężczyzn. Chyba każdy z oficerów miał sposobność odprawić jakiegoś faceta od szalupy i tym samym skazać go na śmierć. Ciężarem przewinienia raczej nie odbiegał od innych oficerów. Powiecie, że to chłopiec, że miał mniejsze szanse przeżycia w wodzie niż dorośli mężczyźni, to fakt, ale z kolei miał większe szanse przeżycia niż panowie 50 plus czy inni obarczeni chorobami. Ponadto, według mnie, nie ma aż tak wielkiej różnicy między odmówieniem miejsca 14 latkowi, a 17 latkowi czy nawet 20 latkowi. Możliwe, że Lowe nie do końca zdawał sobie sprawy z beznadziejności sytuacji. Przecież nawet nikt nie pofatygował się go obudzić, żeby pomógł w ewakuacji! Nie wiadomo, czy zdawał sobie sprawę, że statek nie wytrzyma nawet 3 godzin na wodzie i że najbliższy statek przypłynie tu maksymalnie za 4 godziny. Myślę, że jakby miał pełną świadomość tego co się stanie, zachowałby się inaczej.
Co do opuszczenia statku. Na pewno zdawał sobie sprawę, że szalupa potrzebuje doświadczonego żeglarza na pokładzie. A on takim był, co udowodnił jeszcze tej nocy. Ponadto on był dla życia, chciał przeżyć, trudno go za to winić. Moody prawdopodobnie też miał szansę przeżyć, dlaczego tego nie zrobił, tajemnice zabrał do "grobu"... Pytanie, czy jakby przeżył, zamiast Lowe, jako najmłodszy oficer, czy potrafiłby się zdobyć na czyn 5-tego oficera? Znajomość wypadków tamtej nocy, pokazuje nam, że zdobyć się na decyzję powrotu do rozbitków było niezwykle trudno.
Co do Chińczyka (czy tam Japończyka?), nie wiadomo, jakimi dokładnie pobudkami kierował się Lowe, odmawiając wzięcia go. Cóż nikt nie jest doskonały i nieomylny ... Może Lowe uważał go za martwego i nie chciał się moczyć, tym bardziej, że tyle innych pasażerów czekało na ratunek. Ten Chińczyk wyglądał na martwego, może więc Lowe uznał, że szanse jego uratowania są nikłe. No ale w końcu uległ kobietom i podobno nawet skoczył do wody po człowieka.
Takiej są moje przemyślenia na temat postaci Lowe;a. Ciekaw jestem co Wy o nim sądzicie.
Emhokr
, jakbym się gdzieś pomylił, to mnie sprostuj .
* z wysokości około 1,5 metra, swoją drogą pokazuje to, jak spory był już przechył statku, może nawet da się to obliczyć z twierdzenia Pitagorasa, trzeba byłoby przeliczyć dokładnie stopy na metry i znaleźć informację o długości szalupy(według wiki 30 stóp - 9,1 m).
Edit: zakładając, że Lowe zerwał szalupę z żurawika, jak ta dotknęła jedną stroną wody, korzystając z prostego kalkulatora w necie, wychodzi, że statek mógł być przechylony o 9,45 stopnia. Oczywiście, jest zapewne masa innych czynników, które zmieniłby ten wymiar. Dodaje to tylko tak poglądowo.
Emhokr
Wysłany: Pią 18:54, 24 Lip 2015
Temat postu:
Forum mi nie pokazuje powiadomień, tralalala... ;/
Przepraszam, ze dopiero dziś się odzywam zatem
Lubię retoryczne pytania i pewne dywagacje, stąd one w moim poście.
Odnośnie piosenki...
"Daisy Minahan noted that in the meantime Lowe suggested that a good song to sing would be "Throw Out the Lifeline" "
"Throw out the life line, across the dark wave
There is a brother whom someone should save
Somebody's brother! O who then will dare
To throw out the life line, his peril to share?
Throw out the life line with hand quick and strong
Why do you tarry why linger so long?
See! he is sinking oh, hasten today
And out with the life boat, away, then away!!!"
Written by Edwin Ufford after observing a lifeboat drill near Boston, 1888
Czarny humor Harolda sprawił, że pannę Minahan zamurowało. Właściwie się nie dziwię ;)
( można posłuchać, jak to brzmi a capella
https://www.youtube.com/watch?v=rHH6a9mQPY8
)
A gdzie wyczytałam? Przebrnęłam z bólem i trudem, mimo początkowej radochy, przez jego biografię. Czyta się latwo, ktoś, kto ma jakis związek z angielskim powinien dać radę. Myślałam,że będzie ciekawsza, owszem, kilka rzeczy mnei zainteresowało, kilka smaczków, ale w sumie nic nowego. Niestety, autorka I. Sheil miała tendencję, co zreszta wielu jej zarzucalo, zatem nie tylko ja mam takie poczucie, iż wybielała pana Lowe'a. A że jest to mój ulubiony oficer za całokształt pracy twórczej (może poza masonerią) to początkowo nawet nie było żal wydać ponad stówy na polskiej stronce... gdybym wiedziała, że się zawiodę, to pewnie poczekałabym, napaleniec, i kupiła przez Amazon albo zmobilizowała kupla ;p No, ale co tam.
Chyba najbardziej mnie irytowało zwiekszanie objętosci książki przez opisywanie historii, np rewolucji bolszewickiej. Niby ok, tak, Lowe to widział, ale wydaje mi się, że lepiej było skupić się na nim, niż na opisywaniu wydarzeń we Władywostoku. Zainteresowani historią tło znają, a ci, co nie znają zawsze mogą coś przeczytać - jak nie w tomiszczach opasłych to via net.
Urok miał niewątpliwie, choc w domu - kiedy juz się pojawiał - był trochę..mam wrażenie..tyranem. Ordnung muss sein, co obejmowało nawet psa.
To, że czekał z wypłynięciem do rozbitków mnie nie bardzo dziwi, po pierwsze musiał zgrupować łodzie, przesadzić ludzi, trwało to przecież. Wyrzucał sobie czas. Zresztą, o smierci na Titaniku mówić nie chciał. Ale sam statek był w nim głeboko, w 1920 roku płynął 2 razy szlakiem północnoatlantyckim. Na Cedriku narysował doskonale Titanika (choc mu się dymiło z 4 komina ;p I miał flage USA na przednim maszcie, ale to miało być podkreślenie celu niedokończonej podróży). Zanim został V na Titaniku, był w WSL III m.in. na Tropiku, pływał do Australii.
Z ciekawostek, zajmował się stolarstwem, robił świetne modele statków, fantastycznie rysował ( po ojcu odziedziczył talent), strzelał, łowił ryby.
Skończył na wózku inwalidzkim; wcześniej odszedł z WSL w 1933 roku przez nadciśnienie i nawroty malarii przebytej za młodu, w 1942 dostał wylewu, który go sparaliżował. Zmarl w 1944.
TITANICzna
Wysłany: Sob 13:16, 18 Lip 2015
Temat postu:
Lowe był człowiekiem w gorącej wodzie kąpanym i lubił ostrzyć sobie język o liczne przekleństwa, ale to akurat dodaje mu, według mnie, uroku. Pewnie był cholerykiem i czasem szybciej wszczynał awanturę, niż uświadamiał sobie, że nie warto - można stwierdzić, że to nie przystoi oficerowi ale mimo wszystko dobrze wykonywał swoje obowiązki, zresztą może i z powodu swojego porywczego charakteru był "tylko" piątym oficerem ;)
Co do poczekania, aż się "przerzedzi" - to było okrutne, ale moim zdaniem jedyne słuszne wyjście. Gdyby łodzie wróciły wcześniej, ludzie rzuciliby się do nich - wyobraź sobie, że wpływasz w kłębowisko powiedzmy dwustu osób i każda chce wejść na pokład. Może czekał trochę za długo, to prawda, ale ciężko jest trafić w ten właściwy czas, kiedy nie jest jeszcze za późno, a jednocześnie nie ma zagrożenia przewrócenia łodzi.
Gdzie znalazłaś informację o piosence? Chętnie bym przeczytała więcej
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Bright
free theme by
spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin