»
Rejestracja
»
Szukaj
»
Profil
»
FAQ
»
Użytkownicy
»
Grupy
»
Galerie
»
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
»
Zaloguj
Forum TITANIC - forum o Titanicu Strona Główna
->
Nasza Twórczość
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Na początek
----------------
INFORMACJE
Ogłoszenia
Przywitaj się!
O forum
Polska Encyklopedia Titanica
----------------
Polska Encyklopedia Titanica
Niezatapialny, nieosiągalny sen
----------------
Titanic Ogólnie
Katastrofa
Załoga i orkiestra
Pasażerowie
White Star Line
Sport
Pojazdy
Kolekcja Titanica
Materiały archiwalne
Filmy, książki, artykuły i inne o Titanicu
----------------
''Titanic" Jamesa Camerona
Filmy o Titanicu
Książki o Titanicu
Artykuły o Titanicu
Związane w inny sposób
Linki
Programy TV
W palarni
----------------
Nasza Twórczość
Nasze RPG
Statki inne niż Titanic
Galeria zdjęć
Pogawędki
----------------
O nas
Muzyka
Film
Książki
Inne
Gry i zabawy
Mr. Pink
----------------
Archiwum
Shoutbox
...
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Farkas
Wysłany: Śro 23:54, 15 Kwi 2009
Temat postu:
Muszę przyznać, że to opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga. Do tego ten czuły Timothy...
Och i bardzo mi się podobało "Ikhte wetse" - brzmi cudnie
Jednak wymyślanie swojego języka to jest coś ^^ (ja wbrew wcześniejszym założeniom napisałam kilka słów w Arinatsu, ale nie wiem, czy je ostatecznie umieszczę w ficu, czy nie... inna sprawa, że takie pisanie sprawia mi naprawdę dużo radości;)).
Tylko do jednego wciąż się nie mogę się przyzwyczaić - "Jeszcze nigdy nie słyszała, aby Titanic podnosił głos"... cały czas brzmi to dla mnie zbyt niesamowicie... ale, pewnie z czasem przywyknę =).
Avaritia
Wysłany: Śro 16:31, 15 Kwi 2009
Temat postu:
Powiem jedno: LOL, rok przerwy -_- Mam nadzieję, że wciąż chcecie to czytać.
część II rozdziału II
btw. nie sprawdzałam tego i nie ruszałam przez prawie rok, więc może tam być masa błędów
― Co ty robisz? – wrzasnęła dziewczyna, na próżno próbując wyrwać się z uścisku Ryana. Timothy przyparł ją do ściany, popatrzył jej głęboko w oczy i szepnął:
― Ikhte wetse, Lusitania*.
Tancerka zamarła. Gapiła się na Ryana bez słowa, kręcąc głową w szoku.
― Ikhte wetse, Titanic – odparła po chwili ciszy. Drżącą dłonią dotknęła jego twarzy, po czym nieśmiało położyła mu głowę na ramieniu.
Czuł, że zaraz się rozpłacze ze szczęścia. Przez dziewięćdziesiąt lat nie myślał o niczym innym, tylko o niej, przez dziewięćdziesiąt lat marzył o chwili, w której ponownie ją zobaczy. A teraz była tu, w jego ramionach, tak samo krucha i kochana jak niecały wiek temu.
Delikatnie uniósł jej podbródek do góry i ponownie popatrzył w te ukochane, zielone oczy. Momentalnie wróciło mu wspomnienie jej głosu, sposobu mówienia i śmiania się.
― Co ty tu robisz? –zapytała, tym razem po angielsku. Timothy uśmiechnął się ciepło i pocałował ją w czoło.
― Dokładnie to samo, co ty – jego głos drżał z emocji, a niewysłowiona radość przepełniała każde jego słowo. – Tak strasznie się cieszę, że w końcu cię odnalazłem. Jak… jak masz na imię?
― Lucy – dziewczyna wspięła się na palce, by delikatnie dotknąć wargami jego ust. – A ty?
Przez chwilę nie odpowiadał. Zatopił się w jej ustach; czuł ich słodki, owocowy smak, odkrywał je na nowo i zarazem przypominał sobie ich dawne pocałunki, tak bardzo odmienne od tych obecnych. Nie chciał przestawać; chciał porwać ją w ramiona i zanieść na koniec świata, by mieć ją tylko dla siebie. Dziewczyna z uległością oddała mu swoje usta, zarzucając ręce na jego szyję i wtulając się mocniej w twardy, umięśniony tors.
― Tak bardzo mi ciebie brakowało – szepnęła pomiędzy pocałunkami. Timothy uśmiechnął się szeroko i pogładził ją po długich, jasnych włosach.
― Minęło ponad dziewięćdziesiąt lat. A ja wciąż na ciebie czekałem – powiedział, całując Lucy ponownie. Chciał trzymać ją w objęciach jak najdłużej, czuć jej serce bijące tuż przy jego piersi, woń perfum mieszającą się z jej własnym, charakterystycznym i miłym zapachem. Była dokładnie taka sama....
― Chodźmy do mnie – zaproponowała, baczniej mu się przyglądając. Bez trudu rozpoznała jego stalowoszare oczy, ładny uśmiech, głos, którego zawsze i wszędzie pragnęła słuchać… To na pewno był <i>on</i>.
Timothy pokręcił głową.
― Nie mogę – rzekł ze smutkiem. – Muszę zająć się moim gościem. Chodź z nami.
― A jutro? Zostaniesz ze mną? Na całą noc? – Lucy uszczypnęła go lekko w policzek, wybuchając perlistym śmiechem.
Jakże kochał ten śmiech.
― Na całą noc – Timothy położył prawą dłoń na sercu. .
Tak oto powróciła Lusitania.
Stevenson wyszedł z lokalu i rozejrzał się wokół siebie. Dostrzegł sylwetkę Timothy’ego wyłaniającą się ciemnej uliczki.
― Gdzie pan był? – zapytał, klaszcząc w dłonie. – Szukałem pana po całym klubie!
Ryan wzruszył ramionami.
― Miałem do załatwienia pewną… sprawę. Ale już wszystko jest w porządku. Możemy wracać, jeżeli panu pasuje. Przepraszam za ten incydent.
Stevenson machnął ręką.
― Oczywiście, nic się nie stało.
W lokalu śmierdziało papierosami i tanią brandy. Stevenson z ukontentowaniem przyglądał się nagiej dziewczynie tańczącej na rurze. Wetknął jej za pasek od buta banknot i uśmiechnął się rubasznie. Rudowłosa tancerka puściła do niego oczko.
Lucy oparła się całym swoim ciężarem o siedzącego na kanapie Timothy’ego i przymknęła powieki. Ogłuszający ryk muzyki w połączeniu z głośnymi gwizdami doprowadzał ją do szału.
― Chodźmy stąd ― powiedziała Timothy’emu na ucho. Pokiwał głową i przeprosił Stevensona, po czym ujął ją za rękę i wyprowadził z lokalu.
― Co się stało? ― zapytał z przestrachem w głosie, kiedy Lucy drżącą ręką wyciągnęła z kieszeni papierosa.
― Masz ogień?
Timothy westchnął ciężko i wręczył jej zapalniczkę.
― Lusitania?
― Po prostu chciałam wyjść ― odparła wymijająco. Ryan przez moment milczał, a potem nieśmiało otoczył Lucy ramieniem.
― Jeżeli masz jakiś problem, wystarczy, że…
― Nie mam problemu.
― Lusitania, o co, do jasnej…
― Titanic, daj spokój! ― krzyknęła z poirytowaniem. Na szczęście wokoło nie było żywej duszy, nikt więc nie mógł usłyszeć prawdziwego imienia Ryana. ― Nie pytaj o to więcej.
Timothy przestąpił z nogi na nogę i skrzyżował ręce na piersiach.
― Jak mam nie pytać?! ― żachnął się. ― Nie widziałem cię od pieprzonych dziewięćdziesięciu lat, chciałbym wiedzieć, co się z tobą dzieje!
Lucy rozdziawiła usta. Jeszcze nigdy nie słyszała, aby Titanic podnosił głos.
― Zmieniłeś się ― powiedziała po chwili.
Ryan warknął ze złością.
― JA się zmieniłem? To ty się zamykasz, nie ja! Próbuję dowiedzieć się, co robiłaś przez cały ten czas, a ty masz jeszcze czelność mówić mi, że się zmieniłem?!
Lusitania rzuciła papierosa na ziemię i przygniotła go obcasem. Znów cisza.
Timothy miał okazję, by lepiej przyjrzeć się Lucy. Zauważył długą bliznę po prawej stronie szyi i mostka, tak bardzo podobną do tej, którą on sam skrzętnie ukrywał pod koszulą. Zobaczył też szramy i siniaki na ramionach. Przez chwilę zastanawiał się, od czego są, aż w końcu zrozumiał.
― Lusitania, co oni ci zrobili? ― wyszeptał i delikatnie pogładził ją po policzku. ― Mój Boże, co…
Lucy położyła mu palec na ustach.
― Nie chcę tam wracać ― Po jej policzku spłynęło kilka łez. ― Po prostu obiecaj mi, że tam nie wrócimy.
― Oczywiście, ale…
― Nie mów nic więcej. Chodźmy do mnie.
Timothy bez słowa kiwnął głową.
*
Stevenson ze zdumieniem uniósł brew i popatrzył na Timothy’ego z ukosa.
― Naprawdę bardzo mi przykro, panie Stevenson ― powiedział Ryan. ― Strasznie mi głupio tu pana zostawić.
Jason machnął ręką.
― Niech się pan nie przejmuje. Rozumiem, że obowiązki to obowiązki. Na szczęście mam tu towarzystwo ― Wskazał dłonią na siedzącą koło niego striptizerkę. ― Tak więc, do zobaczenia!
Timothy pożegnał go gestem ręki i szybko wyszedł z lokalu, gdzie czekała na niego opatulona lekkim płaszczykiem Lucy.
― Chyba musiałeś się nieźle tłumaczyć ― zaśmiała się. Ryan ujął jej dłoń w swoją i ucałował delikatnie.
― Stevenson to wyrozumiały człowiek. I wydaje mi się, że chyba lepiej mu bez nas z jedną z twoich koleżanek.
Lucy szturchnęła go w ramię.
― Nie masz mu czego zazdrościć.
*Odnalazłem cię
Martini
Wysłany: Czw 21:14, 15 Maj 2008
Temat postu:
Av... *łka*
martuńka
Wysłany: Wto 22:41, 13 Maj 2008
Temat postu:
Avaritia napisał:
rifi77 napisał:
Wiecie co??
Avaritia dawno już nie pisała opowiadania(a ja wciąż na nie czekam i czekam...)
I nie będzie. Przynajmniej na razie. Strasznie Was przepraszam.
szkoda
Avaritia
Wysłany: Wto 22:32, 13 Maj 2008
Temat postu:
rifi77 napisał:
Wiecie co??
Avaritia dawno już nie pisała opowiadania(a ja wciąż na nie czekam i czekam...)
I nie będzie. Przynajmniej na razie. Strasznie Was przepraszam.
rifi77
Wysłany: Czw 21:11, 17 Kwi 2008
Temat postu:
Wiecie co??
Avaritia dawno już nie pisała opowiadania(a ja wciąż na nie czekam i czekam...)
TITANICzna
Wysłany: Pią 14:31, 22 Lut 2008
Temat postu:
Avaritia napisał:
W Pryzmacie Olympic jest mafiosem
co mi się najbardziej w nim podoba... Chociaż nie wydaje się nim na razie, ale zobaczymy później.
Wszystko pięknie Avie, aż zachciało mi się samej pisać.
Avaritia
Wysłany: Czw 19:56, 21 Lut 2008
Temat postu:
Sama nie wiem. Część rozdziałów, które tu zamieściłam, pominęłam, bo doszłam do wniosku, że akcja rozwijałaby się za szybko. Zobaczę, co da się zrobić - być może Ann i Ben :-)
perek
Wysłany: Czw 19:56, 21 Lut 2008
Temat postu:
Avy, podoba mi się Twój tok myślenia.
Tar-Minyatur
Wysłany: Czw 19:50, 21 Lut 2008
Temat postu:
Rozdział trzeci będzie o Ann i Benie.
Avaritia
Wysłany: Czw 19:47, 21 Lut 2008
Temat postu:
Już wyjaśniam - dla mnie pairing Olympic/Mauretania to po prostu coś, co siedziało w mojej głowie od dawien dawna. Mam takie skrzywienie, że jak patrzę na statek, to od razu zastanawiam się, jaki by był, gdyby żył lub gdyby był człowiekiem. W Pryzmacie Olympic jest mafiosem - w gruncie rzeczy stworzyłam go na zasadzie kontrastu do Titanica (który jest cichy, zamknięty w sobie, małomówny; wydaje mi się, że tak było też w rzeczywistości - Titanic miał 'wejście smoka', a Olympic... no cóż, też miał wejście smoka, ale mniejsze. Poza tym, podczas gdy Olympic był dziadkiem, który pływał przez wiele wiele lat, Titanic bardzo szybko zakończył swój żywot. Podobnie jest z Mauretanią i Lusitanią - Lusitanii nie było dane pływać tak długo, jak jej starszej siostrze, która z resztą podzieliła los Olympica jako statek wojenny). Kontrast jest tu właściwie głównym narzędziem przy łączeniu bohaterów w pary. Jedynie Aquitania i Britannic są według mnie podobni do siebie w tej opowieści.
rifi77
Wysłany: Czw 18:59, 21 Lut 2008
Temat postu:
Ja też
Stardust
Wysłany: Czw 18:52, 21 Lut 2008
Temat postu:
Wspaniale piszesz:D czekam na kolejny rozdział ^^
rifi77
Wysłany: Czw 18:33, 21 Lut 2008
Temat postu:
Wtedy opowieść nabierze więcej emocji, przynajmniej mi się zdaje.
Avaritia
Wysłany: Czw 18:31, 21 Lut 2008
Temat postu:
Tar-Minyatur napisał:
Jedyną wadą jest dobranie statków. Połączyłaś najzaciętszych wrogów...
Właśnie o to chodziło ;)
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Bright
free theme by
spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin